List do syna (Dzień Matki)

Chciałabym niemożliwego czyli żeby ktoś dał mi gwarancję nie na szczęście własnego dziecka, ale na to, że zawsze starczy Tobie sił, uporu i samozaparcia żebyś nie pogubił się w życiu. Strach o dziecko jest nieporównywalny do czegokolwiek. Nawet do strachu że stracimy Rodziców. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.

Ten strach zatruwa każdą minutę mojego życia i każdą komórkę ciała. Nie daje zasnąć, odbiera przyjemność z tego co do tej pory radowało. Nieuchwytny, niezniszczalny, nieprzewidywalny. Nigdy nie wiem kiedy zaatakuje mocniej.

Nigdy nie bałam się tak o siebie, jakby wierząc we własną wewnętrzną moc. Dlaczego więc nie wierzę w moc własnego dziecka ? Przecież starałam się przekazać to co najcenniejsze.

Chyba dlatego, że bez względu na Twój wiek, zawsze się jawisz jako małolat potrzebujący wsparcia nie materialnego, ale psychicznego. Dlatego, że dorastanie to nie kwestia wieku, ale dojrzałości. Dlatego, że do końca swoich dni będę matką.

I nie ważne czy  oczekujesz  jakiejkolwiek pomocy czy nie ( bo najczęściej nie). Więc nie pomoc tu chodzi.

Chodzi o wiarę, że udało mi się przekazać moc przetrwania. Siłę na dni pełne bólu, rozczarowań, gorzkiego smaku porażki. Czyli czegoś co w życiu każdego z nas nieuniknione. Na chwilę kiedy zrozumieliśmy, że cierpimy za własne i cudze grzechy. Na poczucie bezradności i osamotnienia. Na wizję zamknięcia w klatce bez drzwi i okien. Na czas kiedy nasze marzenia i plany okazują się tylko złudzeniem, hologramem, w który początkowo uwierzyliśmy, że to realna wizja.

Nadeszły czasy , że wszystko można wydrukować w formacie D3. Ale to tylko materia bez uczuć i emocji. Czy matka z formatu D3 to nadal Matka ?

Czy świat z formatu D3 to nadal świat czy jego projekcja ?

Dlatego Synku ten strach mnie nie opuszcza. Bo świat mknie coraz szybciej ku czemuś czego nie rozumiem, ale czuję jako zimną otchłań. Bez miłości, bez energii i ukojenia jaką daje nam otaczająca żywa i niezatruta natura, bez ciepła żywej , oddychającej komórki. Bez Samarytanina, który się nie narzuca tylko czeka by podać dłoń wtedy kiedy potrzeba. Czas rozdarcia i zamętu.

Pragnę dla Ciebie innego świata, ale nie mam na to wpływu. I nie chodzi wcale o wieczne szczęście bo taka wizja jest również mirażem.

Chodzi o możliwość godnego życia, szacunku do człowieka . Pochylenia się nad biedą, cierpieniem, chorobą i starością. Dawaniem szans i podtrzymywaniem przy potknięciu.

Brzmi prosto i fundamentalnie. Tylko dlaczego nadal jest to marzeniem Matki ?

Mam