Pchła Szachrajka

Piątkowy wieczór mogłam spędzić w domu, zastanawiając się, co przygotować na Święta i jak znaleźć czas, by to zrobić. Tymczasem znalazłam się w gronie 230 szczęśliwców, którymi śmiało można nazwać publiczność premierowego spektaklu teatru amatorskiego Skryptorium w Mosinie.

Grupa teatralna wystawiła „Pchłę Szachrajkę” według Jana Brzechwy w reżyserii Danuty Nowak-Połczyńskiej.

Opłacało się przyjechać wcześniej, by zająć dobre miejsca. Sala Reprezentacyjna Mosińskiego Ośrodka Kultury szybko zapełniła się gośćmi. Nic dziwnego, był to szczególny wieczór – po raz pierwszy po ponad sześćdziesięcioletniej przerwie scena w Mosińskim Ośrodku Kultury znów stała się sceną teatru amatorskiego. O 19.00 zgasły światła i stało się – zostałam wciągnięta w wir przygód tytułowej Pchły.

Już w pierwszych chwilach od pojawienia się na scenie głównej bohaterki wszystko było jasne. Obsadzona w roli głównej Jolanta Ossowska okazała się stworzona do tej roli. Ton głosu, mimika, gestykulacja – jednym słowem całokształt gry aktorskiej sprawił, że Pchła Szachrajka była doskonała. Ale nie ustępowali jej pozostali aktorzy wcielający się w role Warszawianek, Żuka, Panny Kiki czy Słonia Jombo. Świetne kreacje i szybkie zwroty akcji sprawiły, że publiczność bawiła się doskonale, czego dowodziły częste salwy śmiechu. Atmosferę dodatkowo podgrzewał fakt, że na scenie podziwialiśmy nie tylko aktorów, ale przecież naszych znajomych, sąsiadów, kolegów z pracy czy nawet członków rodziny. Takich wrażeń nie zapewni nam żaden inny teatr na świecie. Na słowa uznania zasługują nie tylko ci, którzy występowali na scenie, ale też osoby, które pracowały nad scenografią, oprawą muzyczną czy oświetleniem. Spektakl był dopracowany w każdym calu.

I tu właśnie przychodzi mi na myśl, że określenie „teatr amatorski” jest trochę krzywdzące. Pozwala nam traktować sprawę z przymrużeniem oka, jest taką „furtką” na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Ale co, jeśli wszystko uda się wspaniale?

Teatr amatorski w Mosinie zapoczątkowany został w październiku 2013 dzięki Joannie Kaczmarek. Po dwóch latach regularnych spotkań, prób i nauki członkowie grupy zafundowali nam świetną rozrywkę. Myślę, że istotę działania Skryptorium w stu procentach oddają słowa Zosi Staniszewskiej, która na początku działania grupy teatralnej mówiła: „Najważniejszymi korzyściami płynącymi z warsztatów teatralnych jest rozbudzenie wyobraźni twórczej, pozbycie się tremy i pokonanie nieśmiałości, zyskanie większej świadomości ciała i oczywiście doskonała zabawa.” Tej ostatniej na pewno w piątkowy wieczór nie zabrakło.

Czekam z niecierpliwością na dalsze efekty spotkań „ludzi nie związanych zawodowo ze sceną, zwyczajnych, którym zamarzyły się rzeczy niezwykłe.”